Komentarze: 0
Niekiedy naukowcy sugerują mimo woli , że posiadamy dostęp do ogółu wiedzy o wszechświecie. Przykładem może być fragment pewnego listu Alberta Einsteina do francuskiego matematyka Jacquesa Hadamarda. Badał on proces twórczy u matematyków i poprosił Einsteina, aby ten wypowiedział się, o ile to możliwe, na temat własnego myślenia. Twórca teorii względności i zupełnie nowej wizji wszechświata potrafił poddać analizie także swoje własne procesy poznawcze. Einstein pisał między innymi: „Nie wydaje się, aby w procesach myślowych jakąkolwiek rolę odgrywały słowa czy język. Jednostkami psychicznymi, które wydają się służyć za elementy myśli, są niewątpliwie mniej lub bardziej jasne znaki i obrazy, które można świadomie reprodukować i kombinować. W moim przypadku wymienione elementy mają naturę wizualną, a niektóre także mięśniową". (Zapamiętajmy to ostatnie - uwaga autora.) Niemiecki psycholog Max Wertheimer w swojej książce Productive Thinking poświęca szczególną uwagę Einsteinowi. Wspomina pewną rozmowę, w której słynny fizyk dał wyraz swemu przekonaniu, że zawsze ma uczucie, „iż idzie w jakimś kierunku, w stronę czegoś konkretnego" . Wyłania się zatem następujący, fragmentaryczny obraz: Nasze mózgi, co bardzo prawdopodobne, wcale nie są tylko organicznymi komputerami, ale tajemniczymi mikroświatami, w których dzieje się więcej, niż śniło się szkolnej wiedzy. Nie wyłączając nagłego pojawiania się nieoczekiwanych, „obcych" treści, informacji i koncepcji. Dla wyjaśnienia wielu spraw nie wystarcza pięć zmysłów. Nauka snuje spekulacje - choć czyni to z wielką ostrożnością - na temat kolejnej siły podstawowej: albo nowej, piątej siły, albo jednej siły generalnej, obejmującej wszystkie inne. Wszystko to brzmi dość nieskładnie. Na razie. Może uda się powiązać luźne nici. Wyobraźmy sobie, że nasz umysł mógłby ewentualnie, wszystko jedno w jaki sposób, wchodzić z czymś w interakcję (z piątą siłą, wiedzą kosmiczną - nazwy są tu naprawdę nieistotne). Możliwe, że nie za każdym razem to zauważamy że wszystkimi konsekwencjami, czasem wcale nie zauważamy tego świadomie. Niekiedy jednak tak jest. W takich przypadkach np. automatycznie powstaje pieśń albo dochodzi do nagłego olśnienia. Mówimy wtedy o szóstym zmyśle, wiedzy spontanicznej albo telepatycznej, intuicji, natchnieniu... Niektórzy z nas rozpoznają (intuicyjnie albo przez uprawianie najróżniejszych specjalności) ukryty potencjał i starają się go zagospodarować. Na przykład za pomocą technik ezoterycznych. Zanim przejdziemy do ich omówienia, musimy jeszcze podeprzeć zasadnicze rusztowanie naszego rozumowania, i to już u samej podstawy: Jak w ogóle miałoby się realizować to wzajemne oddziaływanie między duchem a siłą kosmiczną (którą też trzeba dopiero zbadać)? Może drogą rezonansu. W fizyce pojęcie to oznacza drgania układu, wymuszone przez drgania zewnętrzne o częstotliwości równej lub bliskiej częstotliwości drgań własnych układu. Zjawisko to może występować w wielu odmianach: rezonans akustyczny w instrumentach muzycznych, rezonans elektromagnetyczny w odbiornikach radiowych itd. Może miniwszechświat zawarty w naszych własnych czaszkach w określonych warunkach wpada w rezonans z określonymi drganiami wielkiego wszechświata pełnego gwiazd i galaktyk, a więc jest w stanie coś stamtąd odbierać. Trudno to wykluczyć, ale co tam może być do odbioru? Może informacje - co już sugerowaliśmy. Może gdzieś w głębi atomów drzemią zaklęte informacje. Tajna siła przyrody i prefabrykowana wiedza, o której od tysięcy lat mówią mędrcy, myśliciele, filozofowie i ezoterycy jako o wiedzy kosmicznej, świadomości kosmicznej a która dzisiaj jest rozszczepiana na bity czy bajty. Jak to możliwe, aby wszechświat był przepojony wiedzą, tym na razie nie będziemy się zajmować która sprawia, że wszechświat jawi się ostatecznie raczej jako jedna tytaniczna myśl niż jako olbrzymie nagromadzenie promieniowania i materii. Na razie oszczędzimy sobie dogłębnych analiz i pozostaniemy przy suchych faktach. Suche fakty? Czy nie jest już zbytnim zuchwalstwem mówić o faktach w kontekście tych bardzo śmiałych rozważań? Przecież nie sposób znaleźć nawet naukowej poszlaki przemawiającej za istnieniem kosmicznego oceanu informacji, a cóż dopiero mówić o dowodach. A może jednak? Słynny neurofizjolog i badacz mózgu sir John Eccles sugeruje istnienie w przestrzeni i czasie formujących, kształtujących, a w każdym razie określających strukturę pól, które oddziałują na psychikę człowieka. Pisze on: Hipoteza neurofizjologiczna twierdzi, że „wola" modyfikuje określoną czasoprzestrzenią aktywność sieci neuronów przez oddziaływanie uwarunkowanych przez czasoprzestrzeń „pól wpływów". To oddziaływanie dochodzi do skutku przez jedyną w swoim rodzaju funkcję postrzegania aktywnej kory mózgowej. Z czasem stanie się jasne, że „wola" (albo „wpływ duchowy") sama wykazuje cechę pewnego rodzaju struktury przestrzenno-czasowej, która jej dopiero umożliwia taką ingerencję. Wkracza on tym samym -choć formułuje bardzo powściągliwie swoje myśli - na tereny, na których nakładają się na siebie psychologia i parapsychologia, graniczące z fizyką kwantową, koncepcją kitu kosmicznego i innymi egzotycznymi teoriami nowoczesnej fizyki. Teoriami, które - jeśli pójść konsekwentnie tropem rozumowania ich twórców - sprawiają, że wszechświat jawi się jako super-super-supermózg. Nasze skromne aparaty do myślenia zawierają wiedzę, dlaczego więc nie miałby jej zawierać „kosmiczny mózg", jeśli już zgodzimy się na takie wyobrażenie. Co prawda, jest ono niemal nie do podważenia, o tomożemy być spokojni. Tak więc możemy przyjąć bez emocji nawet śmiałą koncepcję rezonansu. Wychodzi jej naprzeciw mało znana specjalna dyscyplina psychologii, określana nazwą interakcjonizmu. Postuluje ona, że treści pamięciowe są rejestrowane sposobami niefizycznymi (de facto nikt nie ma pojęcia, jak one rzeczywiście są rejestrowane) i w rezultacie mogą przechodzić z osoby na osobę jak „rezerwuar pamięci" albo są powiązane ze sobą od mózgu do mózgu w przestrzeni i czasie, tworząc ogromny wspólny zasób. Nie wolno przemilczać faktu, że spekulacje te są dość śmiałe. Może i śmiałe, ale nie zuchwałe. Niestrudzeni badacze odkryli bowiem w ubiegłym dziesięcioleciu naturalną zasadę, która we frapujący sposób kojarzy się ze wspomnianymi wyobrażeniami. Nosi ona nazwę pola morfogenetycznego.