Najnowsze wpisy, strona 256


wrz 21 2008 STRACH - KORZENIE GWAŁTU
Komentarze: 1

Ktoś powiedział, że istnieją jedynie dwie rzeczy na świecie: Bóg i strach. Miłość i strach są właśnie tymi dwiema

rzeczami. Jest tylko jedno zło na świecie - strach, jest tylko jedno dobro na świecie - miłość. Czasami jedynie

inaczej są określane. Niekiedy miłość nazywana jest szczęściem, wolnością, pokojem, radością, Bogiem czy zgoła

czymś innym. Ale nieważne, jak ją   zwał. I nie ma na świecie takiego zła, które nie pochodziłoby ze strachu. Nie ma.

Ignorancja i strach, ignorancja wypływająca że strachu. Wszelkie zło pochodzi ze strachu i każdy gwałt z niego

się bierze. Osoba rzeczywiście pozbawiona agresji jest osobą, która nie ma w sobie strachu. Gdy obawiasz się

czegoś, stajesz się zły. Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz byłeś zły.

Idź dalej. Pomyśl, kiedy byłeś zły i jaki lęk krył się pod twoją złością. Czego bałeś się stracić? Co miano ci

zabrać, iż tak bardzo się bałeś? To tutaj tkwi przyczyna twej złości. Pomyśl o jakiejś złej osobie, być może to ty

jesteś źródłem jej strachu. Czy widzisz, jak jest przestraszona? Jest naprawdę wystraszona, bez żartów.

Ostatecznie są jedynie dwie rzeczy na świecie: miłość i strach.

Porzucam me rozważania w tym momencie, nieuporządkowane, i skupiam się to na jednej, to na drugiej

sprawie, powracając raz po raz do wcześniejszych tematów. Czynię tak dlatego, gdyż myślę, że jest to sposób na

uchwycenie tego, o czym mówię. Jeśli nie dotrę do ciebie za pierwszym razem, może uda mi się za drugim, a to,

co nie docierało do jednej osoby, może dotrze do drugiej. Omawiam rozmaite sprawy. Choć tak naprawdę mówię o

jednej. Nazywa się przebudzenie, nazywa się miłość, duchowość, wolność, świadomość czy jakoś tam jeszcze.

Naprawdę idzie tu o tę samą rzecz.

 

 

hjdbienek : :
Audio 
wrz 21 2008 Programowanie sukcesu
Komentarze: 0

Z.Królicki _ Programowanie sukcesu (Tworzenie wlasnej przyszlosci)

hjdbienek : :
wrz 21 2008 Motywacja i sens zycia
Komentarze: 0

hjdbienek : :
wrz 21 2008 JAK ZDARZA SIĘ SZCZĘŚCIE
Komentarze: 0

 

 

Zbliż się do siebie samego. Dlatego właśnie powiedziałem wcześniej, że samoobserwacja jest tak wspaniałą i

niezwykłą rzeczą. Po jakimś czasie nie będziesz już potrzebował wkładać w to żadnego wysiłku, bo kiedy iluzje

zaczną się kruszyć, zaczniesz poznawać rzeczy, których nie da się opisać. To właśnie nazywa się szczęściem.

Wszystko się zmienia, a ty przywykniesz do świadomości.

Jest taka anegdota o uczniu, który przyszedł do mistrza i poprosił:

- Czy mógłbyś udzielić mi swej mądrości? Czy mógłbyś powiedzieć mi coś, co przeprowadzi mnie przez życie?

Ponieważ był to dzień, w którym mistrz zachowywał milczenie, podał jedynie uczniowi kartkę papieru. Napisane

na niej było: "Świadomość". Kiedy uczeń to zobaczył, powiedział:

- To zbyt mało. Czy mógłbyś przekazać mi coś więcej? Mistrz wziął kartkę z powrotem i napisał: "Świadomość,

świadomość, świadomość".

Uczeń na to:

- Dobrze, ale co to znaczy?

Mistrz znowu odebrał kartkę i napisał:

"Świadomość, świadomość, świadomość oznacza świadomość."

A to oznacza właśnie obserwację siebie. Nikt nie może ci pokazać, jak to się robi, gdyż wówczas podarowałby

ci jedynie metodę, sposób na zaprogramowanie ciebie. Ale obserwuj siebie sam. Kiedy prowadzisz rozmowę - czy

jesteś tego świadomy, czy jedynie identyfikujesz się z tą rozmową? Kiedy byłeś na kogoś zły, czy byłeś świadom

tego, że jesteś po prostu zły, czy też identyfikowałeś się ze swą złością? Czy później, kiedy miałeś chwilę czasu,

przeanalizowałeś swoje doświadczenie i starałeś się je zrozumieć? Z czego ta złość się brała? Co ją

spowodowało? Nie znam innej drogi do świadomości. Można jedynie zmieniać to, co poddaje się zrozumieniu. Nie

rozumiesz i nie uświadamiasz sobie tego, co tłumisz. Wówczas się nie zmieniasz. Ale kiedy to coś zrozumiesz, to i

to się zmieni.

Czasem zadają mi pytanie:

- Czy to uzyskiwanie świadomości jest procesem stopniowym, czy nagłym olśnieniem?

Są tacy szczęściarze, którzy doznają nagłego olśnienia. Po prostu stają się nagle świadomi. Inni dojrzewają

powoli, stopniowo. Widzą coraz więcej. Iluzje rozpadają się, rozmaite fałszywe wyobrażenia się złuszczają i osoby

te zaczynają docierać do rzeczywistości. W tej kwestii nie ma żadnej generalnej zasady.

Jak w znanej historii o lwie, który napotyka stado owiec, pośród których ze zdumieniem spostrzega lwa.

Takiego, który od maleńkości wychowany był przez owce. Beczał jak owca i poruszał się jak owca. Nasz lew ruszył

wprost ku niemu, a kiedy "owczy lew" stanął przed nim, drżał na całym ciele.

Lew zapytał go:

- Co robisz pośród tych owiec? A lew-owca odpowiedział:

- Jestem owcą.

- Nie. Nie jesteś. Pójdź ze mną.

Zaprowadził lwa-owcę do stawu i powiedział:

- Spójrz!

Gdy lew-owca zobaczył swe odbicie w wodzie, wydał z siebie potężny ryk i w tym momencie dokonała się

przemiana. Nigdy już nie był taki, jak kiedyś.

Jeśli masz szczęście i bogowie są dla ciebie łaskawi, albo jeśli przepełniony zostałeś łaską boską (możesz w

tym miejscu użyć każdego odpowiadającego ci terminu teologicznego), to będziesz mógł nagle zrozumieć, czym

jest "ja" i nigdy już nie będziesz tą samą osobą, co przedtem. Nigdy. Nic już nie będzie w stanie cię dotknąć i nikt

nie będzie w stanie cię zranić.

Nie będziesz się bał nikogo i niczego. Czy to nie jest wspaniałe? Będziesz żył jak król, jak królowa. To właśnie

oznacza królewskie życie. A nie głupoty w rodzaju umieszczania swego zdjęcia w gazecie albo posiadania wielkich

pieniędzy. To wszystko jest bufonada. Nie boisz się nikogo, bo zupełnie cię zadowala bycie nikim. Nie dbasz o

sukces ani o porażkę. Nic one dla ciebie nie znaczą. Zaszczyty i niełaska nic nie znaczą! Jeśli się wygłupiłeś, to też

nie ma znaczenia. Czyż nie znalazłeś się w znakomitym położeniu? Niektórzy ludzie osiągają je w pocie czoła, krok

po kroku, przez tygodnie i miesiące samoobserwacji. Nie mogę ci niczego w tym względzie obiecać. Choć nie

znam osoby, która nie dostrzegłaby wyraźnej różnicy w przeciągu paru tygodni. Zmienia się jakość ich życia, tak,

że nie muszą już wierzyć tylko na słowo. Widzą, że stali się inni. Inaczej reagują. Dokładnie rzecz ujmując, mniej

reagują, a więcej działają. Widzą rzeczy, których przedtem nigdy nie dostrzegali.

Jesteś wówczas bardziej energiczny, znacznie bardziej żywotny. Ludzie myślą, że jeśli nie będą wypełnieni

rozmaitymi pragnieniami, to upodobnią się do drewnianego kloca. W rzeczywistości jednak pozbywają się napięcia.

Jeśli wyzbędziesz się lęku przed przegraną, napięcia związanego z przymusem wygrywania, staniesz się sobą.

Będziesz rozluźniony. Nie prowadzi się samochodu z włączonymi hamulcami. A ty tak właśnie postępujesz.

Jest takie piękne powiedzenie autorstwa Tranxu, wielkiego chińskiego mędrca. Zadałem sobie trud, by nauczyć

się go na pamięć.

"Kiedy łucznik strzela nie dla wygranej, panuje nad wszystkimi swoimi władzami. Kiedy strzela, by wygrać

mosiężną klamrę, staje się nerwowy. Kiedy strzela, by zdobyć nagrodę wykonaną ze złota, staje się ślepy, widzi cel

podwójnie, a umysł go zawodzi. Umiejętności jego się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy mu na niej!

Więcej myśli o niej niż o strzelaniu, a potrzeba zwycięstwa wysysa jego moc".

Czy nie opisano tutaj większości z nas? Jeśli żyjesz ot tak, dla niczego w szczególności, dysponujesz wówczas

wszystkimi swymi zdolnościami, posiadasz całą swą energię, jesteś odprężony, nie zależy ci. To, czy wygrasz, czy

przegrasz, nie ma znaczenia.

Istnieje więc życie mające ludzki sens. I takie powinno być życie. Może ono jednak realizować się jedynie

poprzez świadomość. I poprzez świadomość pojmiesz, że chwała nie znaczy nic. Jest społeczną konwencją. I to

wszystko. Dlatego to mistycy i prorocy nie dbają o nią ani trochę. Chwała lub hańba pozbawione były dla nich

wszelkiego znaczenia. Żyli w innym świecie, w świecie przebudzonych. Podobnie do sukcesu lub porażki nie

przywiązywali żadnej wagi. Trwali w postawie: "Ja jestem osłem i ty jesteś osłem, w czym więc problem?"

Ktoś kiedyś powiedział:

- Trzy najtrudniejsze dla istoty ludzkiej rzeczy nie mają związku ani z wyczynami fizycznymi, ani z osiągnięciami

natury intelektualnej.

Pierwsza z nich - to odwzajemnienie nienawiści miłością,

druga - przyjęcie odrzuconych,

trzecia - przyznanie się do błędu.

Są to jednak zarazem najłatwiejsze rzeczy pod słońcem, jeśli tylko nie zidentyfikowałeś się ze swoim "mnie".

Łatwo wówczas powiedzieć: "Myliłem się! Gdybyś znał mnie lepiej, wiedziałbyś, jak często sam jestem w błędzie.

Czego jednak oczekujesz po ośle?" Jeśli tylko nie identyfikujesz się z rozmaitymi aspektami "mnie", nikt nie jest w

stanie cię zranić. Początkowo rozmaite stare uwarunkowania będą starały się przebić i wówczas będziesz

przygnębiony i pełen lęku. Będziesz się smucił, płakał i tak dalej. - Nim byłem oświecony, byłem przygnębiony. Po

oświeceniu nadal jestem przygnębiony. Ale jest tu pewna różnica. Z tym przygnębieniem już się nie identyfikuję.

Czy wiesz, jak wielka to różnica?

Wykraczasz poza siebie i spoglądasz na depresję z góry, nie identyfikujesz się z nią. Nie robisz nic, by się jej

pozbyć, jesteś pełen woli życia, podczas gdy ona przechodzi przez ciebie i znika. Jeśli nie wiesz, co to oznacza, to

naprawdę masz wiele do zrobienia. A lęk, pytasz? Pojawi się, ale ciebie to już nie niepokoi. Dziwne! Lękasz się i

nie martwisz. Czyż to nie paradoks? A ty pozwalasz tej chmurze płynąć, bowiem im silniej z nią walczysz, tym

większą dajesz jej siłę. Chętnie natomiast obserwujesz, jak przepływa. Możesz być szczęśliwy w swym lęku. Czyż

to nie jest zwariowane? Możesz być szczęśliwy w swej depresji. Ale nie możesz sobie pozwolić na błędne

rozumienie szczęścia. Sądziłeś, że szczęście to ekscytacja i dreszcze. Nieprawda, one tylko powodują depresję.

Czy nikt ci o tym nie mówił? Jesteś podekscytowany, dobrze, ale właśnie torujesz sobie drogę do następnej

depresji. Przy okazji w ten sposób pielęgnujesz kryjący się w tobie lęk. Co zrobić, aby takie szczęście trwało nadal?

- To nie jest szczęście, to po prostu uzależnienie.

Ciekaw jestem, ile nie uzależnionych osób czyta tę książkę. Jeśli jesteś podobny do wielu innych, to myślę, że

jesteś uzależniony. Osób bez nałogów jest mało, bardzo mało. Nie patrz z góry na alkoholików i narkomanów - nie

jesteś lepszy, bardzo prawdopodobne, że jesteś w takim samym stopniu uzależniony, jak oni. Gdy po raz pierwszy

zajrzałem w ten nowy świat, wydawał mi się przerażający. Pojąłem, co to znaczy być samotnym, nie mieć żadnego

schronienia, aby porzucić wszystko i samemu być wolnym. Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać

wszystkich - bo to jest prawdziwa miłość. Ogrzewa dobrych i złych w jednakowym stopniu. Powoduje, że deszcz

spada na świętych w takiej samej mierze, jak i na grzeszników.

Czy róża może powiedzieć: "Udzielę swej woni jedynie ludziom dobrym, którzy będą mnie wąchać, a nie zrobię

tego wobec ludzi złych?" Albo czy lampa może zadecydować: "Dam oświetlenie wyłącznie ludziom dobrym, a nie

będę świeciła dla złych." Albo drzewo: "Obdarzę swym cieniem tylko dobrych odpoczywających pode mną, zaś

złych ludzi nie ocienię."

A są to właśnie obrazy miłości.

Były obecne zawsze, zawarte w pismach, ale my nigdy ich nie dostrzegaliśmy. Byliśmy nazbyt pogrążeni w wizji

tego, co nasza kultura miłością nazywa, z jej pieśniami i poematami - a co tak naprawdę miłością nie jest; co

więcej: stanowi jej przeciwieństwo. Jest żądzą, kontrolą, posiadaniem. Jest manipulacją, strachem i niepokojem, a

to na pewno nie jest miłość. Podawano nam, że szczęście ma absolutną cenę, jest wakacyjną przystanią. Pamiętaj

jednak, że nie ma ono z tym nic wspólnego. Mamy swoje subtelne sposoby uzależniania swego szczęścia od wielu

rzeczy istniejących zarówno w nas, jak i poza nami. Mówimy: "Nie chcę być szczęśliwy, nim nie wyjdę z nerwicy."

Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Możesz być szczęśliwy razem ze swoją nerwicą. A czy chcesz usłyszeć jeszcze

lepsze wiadomości? Jest tylko jeden powód, dla którego nie doświadczasz tego, co w Indiach nazywają "anand" -

rozkoszą, szczęściem. Jest tylko jeden powód, że nie doświadczasz tego już teraz. A polega on na tym, że myślisz

czy też koncentrujesz się na tym, czego nie masz. W przeciwnym razie musiałbyś doświadczać błogostanu.

Jezus mówił rzeczy zgodne ze zdrowym rozsądkiem do ludzi świeckich, do głodnych, do biednych. Przynosił im

dobre nowiny: to dla was, weźcie. Ale kto tego słucha? Nikogo to nie obchodzi, lepiej jest spać.

hjdbienek : :
Audio 
wrz 20 2008 Z.Królicki _ Programowanie sukcesu (Zmiana...
Komentarze: 0

Z.Królicki _ Programowanie sukcesu (Zmiana ograniczajacych przekonan)

hjdbienek : :
Kosmos 
wrz 20 2008 Kosmos
Komentarze: 0

hjdbienek : :
wrz 20 2008 O ZALEŻNOŚCI
Komentarze: 0

 

 

A przecież wszyscy mistycy o tym nam właśnie mówili. Nie twierdzę, że "mnie", czyli uwarunkowana jaźń, nie

będzie czasami wpadała w stare koleiny. W ten sposób nas uwarunkowano. Rodzi się jednak pytanie, czy możliwe

jest przeżycie życia, w którym byłoby się tak całkowicie samotnym, że nie zależałoby się już od nikogo.

Wszyscy w jakimś stopniu wzajemnie od siebie zależymy. Zależymy od rzeźnika, piekarza, producenta świec.

Jest to zależność wzajemna. To dobrze! W ten sposób tworzymy społeczeństwo. Powierzamy pewne funkcje

różnym ludziom dla dobra nas wszystkich - tak, byśmy funkcjonowali lepiej i żyli efektywniej. Taką przynajmniej

mamy nadzieję. Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie - co to ze sobą niesie?

Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.

Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od

innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia. A wówczas pojawia się następny krok: strach. Strach przed

utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola. Miłość doskonała wyklucza lęk. Tam,

gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności. Nie żądam, abyś uczynił mnie

szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje

towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby

zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja. To

coś - jak odkryłem - jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej

obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię,

równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.

I tego właśnie dotyczy przebudzenie. Z tego też powodu jesteśmy zahipnotyzowani, odmóżdżeni, śpimy. To

straszne pytanie, ale czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli jesteś do mnie przyklejony i nie pozwalasz mi

odejść? Jeśli nie pozwalasz mi być sobą? Czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli to ty potrzebujesz mnie

psychicznie i emocjonalnie, by być szczęśliwym? Ta iluzja pryska jak bańka mydlana w obliczu uniwersalnej nauki

wszelkich Świętych Ksiąg, wszystkich religii, wszelkiej mistyki. Jak mogło do tego dojść, że przez tyle lat nam to

umykało? - pytam siebie wciąż na nowo. Jak to się stało, że tego nie dostrzegałem?

Kiedy czytamy rozmaite radykalne sądy w Pismach, zaczynamy się dziwić: Czy ten człowiek zwariował? Jeśli

jednak przez chwilę dobrze się zastanowić, to wszyscy inni wydają się zwariowani... "Dopóki nie będziesz miał w

nienawiści swego ojca, matki, braci i sióstr, dopóki nie wyrzekniesz się wszystkiego, co posiadasz, nie możesz być

moim uczniem." Musisz porzucić wszystko. Nie idzie tu o wyrzeczenie fizyczne, to byłoby za proste. Kiedy

wyrzekniesz się swoich iluzji, wejdziesz w końcu w kontakt z rzeczywistością, i uwierz mi, już nigdy nie będziesz

samotny, już nigdy samotności nie będziesz leczył towarzystwem. Samotność leczy się kontaktem z

rzeczywistością. Mam tak wiele do powiedzenia na ten temat. O porzucaniu iluzji, o nawiązywaniu kontaktu z

rzeczywistością i o samym kontakcie z nią. Czymkolwiek ona jest, nie można jej nazwać. Możemy ją tylko poznać;

po odrzuceniu tego, co nierealne. Czym jest brak samotności, możesz dowiedzieć się jedynie wtedy, gdy

przestaniesz kurczowo trzymać się innych, kiedy odrzucisz swą zależność. Pierwszym krokiem będzie

spostrzeżenie tego stanu rzeczy jako czegoś pożądanego. Jeśli zaś będzie to dla ciebie czymś pożądanym, jak

możesz się do tego zbliżyć?

Pomyśl o samotności, która jest twoim udziałem. Czy jakiekolwiek towarzystwo uwolni cię od niej? Tylko na

chwilę cię od niej oderwie. A wewnątrz jest pustka, czyż nie tak? Kiedy ta pustka wypływa na powierzchnię, co

wówczas robisz? Uciekasz, włączasz telewizor, radio, czytasz książkę, szukasz towarzystwa, rozrywki, oderwania.

Wszyscy to robią. W tym zakresie kwitnie za naszych dni wspaniały interes, cały zorganizowany przemysł

odrywania nas od pustki, dostarczania rozrywki.

hjdbienek : :
wrz 20 2008 Kilka afirmacji na szczęśliwe życie
Komentarze: 0

hjdbienek : :
Audio 
wrz 20 2008 EMOCJE - medytacja
Komentarze: 0

EMOCJE - medytacja

hjdbienek : :
wrz 20 2008 NEGATYWNE UCZUCIA WOBEC INNYCH
Komentarze: 0

 

 

Podczas jednej z moich konferencji ktoś podzielił się następującym przeżyciem:

- Chciałem opowiedzieć wam coś wspaniałego, co autentycznie mi się przydarzyło. Poszedłem do kina i

wkrótce po tym pracowałem nad ważnym dla mnie problemem. Miałem kłopoty z trzema osobami w moim życiu.

Powiedziałem więc sobie: "Dobrze, zrobię tak, jak to widziałem na filmie, wyjdę poza siebie". W ciągu kilku godzin

uzyskałem dobry kontakt ze swymi uczuciami, z tymi negatywnymi uczuciami wobec wspomnianych osób.

"Naprawdę nienawidzę tych ludzi" - stwierdziłem. "Jezu, jak możesz mi pomóc?" Chwilę później rozpłakałem się,

gdy zdałem sobie sprawę, że Jezus umarł również za tych ludzi i że nie są oni winni tego, jakimi są. Tego

popołudnia musiałem iść do biura i rozmawiać z nimi. Opowiedziałem im o swoich problemach, a oni zgodzili się ze

mną. Nie doprowadzali mnie już do szaleństwa i nie czułem wobec nich nienawiści. Ilekroć żywisz wobec kogoś

negatywne uczucia, żyjesz iluzją, coś jest z tobą nie tak. Nie widzisz tego, co rzeczywiste, coś wewnątrz ciebie

musi ulec zmianie. Co jednak zazwyczaj robimy, kiedy te negatywne uczucia nas ogarniają? - "On jest winny, ona

jest winna. Oni powinni się zmienić". Nie! Świat jest w porządku. To z tobą nie jest w porządku. Tym, który ma się

zmienić, jesteś ty.

Ktoś z was opowiadał o pracy. Podczas zebrania pracowników pewien człowiek powiedział:

- Jedzenie tutaj śmierdzi - a dietetyczka omal nie wyleciała ze złości w powietrze. Identyfikowała się z

jedzeniem. Tak, jakby mówiła: "Każdy, kto atakuje pożywienie, atakuje mnie. Czuję się zagrożona!" Ale "ja" nigdy

nie jest zagrożone, to tylko jego "mnie" zostało zagrożone.

Załóżmy jednak, że jesteś świadkiem wciąż powtarzającej się niesprawiedliwości; czegoś, co jest w oczywisty i

obiektywny sposób złe. Czy nie byłoby słuszną rzeczą powiedzieć, że nie powinno to mieć miejsca? Czy nie

należałoby się w jakiś sposób zaangażować w skorygowanie sytuacji, która jest zła? Ktoś rani dziecko, jesteś

świadkiem ewidentnego zła. Co w takich sytuacjach robić? Mam nadzieję, że nie zakładaliście, iż powiem: nie

powinniście nic robić. Powiedziałem tylko, że jeśli nie będzie w was negatywnych emocji, będziecie znacznie

bardziej efektywni. Kiedy w grę wchodzi negatywne uczucie, jesteście ślepi. Na scenę wkracza "mnie" i wszystko

idzie na opak. Tam, gdzie borykaliśmy się z jednym problemem, teraz mamy dwa. Wiele osób błędnie przyjmuje,

że nie mieć negatywnych emocji, takich jak złość, resentyment, nienawiść oznacza nierobienie niczego w danej

sytuacji. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jesteś pod wpływem emocji, ale szybko przechodzisz do działania. Stajesz

się bardzo wyczulony na ludzi i sprawy dookoła ciebie. To, co zabija wrażliwość, to właśnie tak zwana

"uwarunkowana jaźń". Ma to miejsce wtedy, kiedy tak bardzo identyfikujesz się z "mnie", że jest tego "mnie" zbyt

wiele, byś mógł widzieć sprawy obiektywnie, na chłodno. To bardzo ważne, aby przystępując do działania widzieć

wszystko z pewnym dystansem. A negatywne emocje taki dystans uniemożliwiają. Czy wobec tego istnieje taki

rodzaj pasji, która motywuje nas czy też aktywizuje naszą energię do walki z jakimś obiektywnym złem?

Czymkolwiek by nie była, nie jest to reakcja, ale działanie.

Niektórzy z was zastanawiają się zapewne, czy istnieje jakiś przejściowy obszar, nim coś stanie się częścią

mnie, nim dojdzie do identyfikacji. Powiedzmy, że umiera przyjaciel. Jest rzeczą ludzką i słuszną, że odczuwamy

smutek. Ale jaka to jest reakcja? Litujesz się nad sobą? Co właściwie opłakujesz? Pomyśl o tym. To, co powiem,

zabrzmi okropnie, ale jak już powiedziałem - przychodzę z innego świata. Reagujesz na tę śmierć jak na osobista

stratę, prawda? Opłakujesz swoje "mnie" i innych ludzi, którym przyjaciel mógł przynieść radość. Ale to oznacza,

że przykro ci z powodu innych ludzi, którym jest przykro z własnego powodu. Gdyby nie było im przykro z własnego

powodu, to z jakiego? Nigdy nie czujemy żalu z powodu utraty czegoś, czego prawo do wolności uznaliśmy, czego

nigdy nie usiłowaliśmy posiąść. Smutek jest oznaką tego, że uzależniłem swoje szczęście od jakiejś rzeczy lub

osoby, przynajmniej w pewnym zakresie. Do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do tego, że kiedy słyszymy coś

przeciwnego, to takie stwierdzenie brzmi dla nas nieludzko.

hjdbienek : :